16 października b.r. Karolina Bobryk, dziennikarka portalu  polskieradio.pl zwróciła się do CMWP SDP z pytaniami dotyczącymi ograniczeń wolności słowa w internecie. Publikujemy poniżej naszą odpowiedź, udzieliła jej dyr. Jolanta Hajdasz :

1.       Z jednej strony mamy wolność słowa w internecie, która niestety często jest wykorzystywana w niewłaściwy sposób. Osoby zarówno prywatne jak też publiczne, padają ofiarą oszczerstw, pomówień np. na profilach społecznościowych. Jak możemy się przed tym uchronić? Czy takie naruszenie jest traktowane jako naruszenie dóbr osobistych? Co w przypadku, gdy jest to osoba publiczna?

Opisana przez Panią sytuacja niewłaściwego wykorzystywania wolności słowa w Internecie ma niestety miejsce coraz częściej. Od kilku lat stykają się z jej negatywnymi skutkami nie tylko osoby publiczne, ale także te, które nie pełnią funkcji publicznych, ani nie wykonują zawodów związanych z publicznymi wystąpieniami, a co gorsza ofiarami pomówień, oszczerstw itp. są już dzieci w wieku szkolnym. To groźne i bardzo niebezpieczne zjawisko, wielokrotnie opisywane w mediach i fachowej literaturze. Nie ma jednoznacznej recepty, jak się przed nim bronić. Każda próba instytucjonalnego ograniczenia swobody wypowiedzi w sieci będzie jej swoistym cenzurowaniem, dlatego mimo tego iż dostrzegam w sieci wiele negatywnych i niepokojących zjawisk dotyczących społecznej komunikacji, to jestem przeciwna, by tę swobodę wypowiedzi w jakikolwiek sposób ograniczać. W mojej ocenie w tym wypadku skuteczną ochroną są przepisy dotyczące ochrony dóbr osobistych na gruncie prawa cywilnego. Warto przy tym pamiętać o kulturze osobistej, bo trudno uznać wypowiedź zawierającą wulgaryzmy za nienaruszającą dóbr osobistych. W przypadku osoby publicznej opisana w prawie prasowym granica dozwolonej krytyki jest oczywiście postawiona dalej niż w przypadku kogoś, kto osobą publiczną nie jest. Tu także trzeba wykorzystywać narzędzia dostępne w funkcjonującym prawie – np. pisać sprostowania, nakazywać administratorom portali usuwanie nieprawdziwych i szkalujących treści, pisać swoje komentarze itd.
To oczywiście wymaga czasu i nakładu pracy, nie zawsze jest możliwe „od ręki”, więc niekorzystne , szkodliwe dla nas treści mogą rozprzestrzenić się w stopniu o wiele większym niż byśmy sobie tego życzyli, szczególnie jeśli mamy do czynienia z działaniem świadomym, służącym dyskredytowaniu kogoś. Ale niestety taka jest cena wolności w internecie. Warto jednak zawsze poszukiwać źródła fałszywych informacji i przekazać mu, iż narusza nasze dobra osobiste i jeśli tego nie zaprzestanie, sprawa zostanie skierowana do sądu. Często sama groźba skierowania sprawy do sądu powoduje usunięcie nieprzychylnego komentarza lub wpisu na blogu.

2.       W jaki sposób traktowane są tego typu portale jak Facebook na których umieszczane są nieprawdziwe informacje o poszczególnych osobach? Czy w takich przypadkach są wyciągane konsekwencje w stosunku do administratorów stron społecznościowych?

Praktyka pokazuje, iż w przypadku takich globalnych potentatów jak Facebook jesteśmy praktycznie bezradni, szczególnie jeśli ktoś świadomie i z premedytacją za pośrednictwem tego typu mediów narusza nasze dobra osobiste poprzez zamieszczanie fałszywych informacji o nas, czy poprzez przypisywanie nam poglądów , czy wypowiedzi, które nigdy nie miały z nami nic wspólnego. Nierzadko nie jesteśmy w stanie ustalić nawet ich autora, o czym wielokrotnie informowaliśmy na konferencjach organizowanych przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Odsyłam szczególnie do konferencji organizowanej przez nas  8 maja b.r. pt.
„Cenzura w sieci ?” Przyszło na nią mnóstwo osób , które opowiadały z jak niepokojącymi zjawiskami w sieci zetknęły się w ostatnich tygodniach. Usuwanie stron i profili, często patriotycznych i chrześcijańskich, banowanie użytkowników za dodawanie niepopularnych komentarzy, blokowanie możliwości zarabiania na reklamach w sieci i brak reguł, naruszenie których skutkuje działaniami takimi jak te opisane powyżej – to rzeczywistość, z którą użytkownicy mediów społecznościowych stykają się coraz częściej.  Ponadto fałszywe konta, nieistniejący autorzy poszczególnych wpisów, algorytmy sztucznej inteligencji generujące tzw. klikalność i ruch w sieci na wybranych stronach, cały, wręcz już ogólnoświatowy przemysł tzw. fake newsów – to tylko przykłady z całej palety zachowań, z którymi współczesny użytkownik internetu ma do czynienia na co dzień,  często nie zdając sobie w ogóle z tego sprawy, iż podlega czyjejś manipulacji.Bardzo  trudno jest wyciągnąć konsekwencje wobec tych, którzy stoją za takimi działaniami, nie radzą sobie z tym ani państwa, ani wielkie korporacje, ani niestety pojedynczy obywatele. Najlepszą na dziś metodą zwalczania tych niebezpiecznych zjawisk jest w mojej ocenie ujawnianie tych praktyk, szczegółowe opisywanie tych mechanizmów i podmiotów, które za tym stoją i na tym zarabiają.