W środę 12 sierpnia Jolanta Hajdasz była gościem red. Łukasza Kaźmierczaka z Radia Poznań w porannej audycji pt. „Kluczowy temat” . Tematem rozmowy był kryzys wizerunkowy i tożsamościowy internetowego Radia Nowy Świat, w którym usunięto założyciela i współwłaściciela stacji po tym jak nazwał aresztowanego działacza LGBT Michała Sz. ” aktywistą” zamiast pisać o nim jak o kobiecie . Publikujemy tę rozmowę, jej dźwiękowa wersja jest także dostępna na portalu radiopoznan.fm
cała audycja jest tu : https://www.radiopoznan.fm/informacje/kluczowy-temat/radio-nowy-swiat-ma-dzisiaj-ogromny-problem
Łukasz Kaźmierczak: Mam pewien problem. Jak dziennikarz powinien opisywać historię Michała Sz., który sam siebie opisuje jako Małgorzata Sz. lub „Margot”? Od paru dni toczy się o to spór w dziennikarskim światku.
Jolanta Hajdasz: Moim zdaniem jest absolutnie sztucznie wywołany spór. Ma podgrzewać emocje, które mają pojawiać się w mediach i zaciekawiać odbiorców, często wypaczając pewien obraz rzeczywistości, jaki przedstawiają. Dla mnie dylematu nie ma. Jeśli ktoś jest mężczyzną, jeśli ma w dokumentach wpisane męskie imię i płeć męską, jeśli nie występował o zmianę płci, jeśli nie przechodził terapii hormonalnej, czyli nie wykonał trwałych gestów dążących do zmiany płci, tylko oznajmił swoim najbliższym przyjaciołom, że czuje się teraz kobietą to trudno go traktować jak kobietę. Przecież to brzmi jak groteska.
Nie dla wszystkich.
Tak, ale jeśli pan mnie pyta o zdanie, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że należy o tej osobie mówić Michał Sz.
W internetowym Radiu Nowy Świat nie podzielają tej narracji. Prezes radia Piotr Jedliński spotkał się z falą oskarżeń o transfobię, po tym, gdy użył określenia „aktywista” odnośnie Michała Sz., przypomnę to jest aktywista formacji Stop Bzdurą, oskarżoną między innymi o napaść na furgonetkę fundacji „Pro – Prawo do Życia”. Piotr Jedliński powiedział, że to jest jego wolność i ma prawo mówić tak jak czuje, ale udziałowcy Radia Nowy Świat odcięli się od swego prezesa i Jedliński nie jest już prezesem. Na końcu też zaczął używać żeńskich końcówek.
Ta sprawa ma szerszy wymiar, niż tylko do opowiadania w ramach takiej anegdoty zawodowej. Zobaczmy co wolno powiedzieć w liberalnym, nastawiającym się na swobodę głoszenia poglądów radiu. Nie można tego zostawić na boku. Radio Nowy Świat powstało niedawno, z grupy osób występujących przeciwko rzekomemu cenzurowaniu i zamordyzmowi w Programie Trzecim Polskiego Radia, czyli radiu publicznym, którzy odeszli w proteście. Cała historia jest dla słuchaczy interesujących się światem mediów znana, bo było to nagłaśniane maksymalnie jak tylko można było po słynnej piosence Kazika i historii z listą przebojów. Co mamy dzisiaj? Zamiast możliwości debaty i głoszenia wolnego słowa, po prostu przy pierwszym, najprostszym z możliwych sporów, jaki w każdej redakcji może się zdarzyć, bo zawsze dyskutuje się o tym w jaki sposób relacjonować to co się dzieje, to nie jest nic nowego, jak długo dziennikarstwo istnieje, takie spory będą; a tutaj doprowadzono do odejścia prezesa. Jeszcze chciałabym zwrócić uwagę na komunikaty sprzed dwóch dni, w których mówiono, że pan Jedliński posiadał prawie 30 procent udziałów, dziś już komunikat mówi o 10 procentach. Zobaczmy jak daleko idzie ingerencja. Jaki błąd popełnił ten człowiek? Powiedział aktywista o mężczyźnie, bo taki on ma status zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce. Jeśli jest on aresztowany, musi trafić do męskiego więzienia.
Czy to jest ten moment, kiedy powinno się zareagować jeśli chodzi o wolność dziennikarską? Przypomina mi się historia komercyjnej stacji, która najpierw tytułowała aktywistę, jako „Michał Sz.”, a dwa dni później było już „Małgorzata Sz.”, coś zmieniło się przez dwa dni.
Najpierw jest zdrowy rozsądek. Zwykłe podejście normalnego dziennikarza, który po prostu analizuje fakty, chce je przedstawić, po czym się okazuje, że jednak nie może tego robić, bo jesteśmy nastawieni na konkretne ideologizowanie społeczeństwa i informowanie w określony sposób. Tutaj pokazano modelowy przykład w jaki sposób strona, która promuje ideologię LGBT i związane z nią problemy społeczne, wypacza rzeczywistości i próbuje zmienić nastawienie osób, które są odbiorcami tych informacji, które w dobrej wierze mogą utożsamiać się z kimś przedstawianym jako ofiara przez takie media. Powiedzą: co komu przeszkadza noszenie kolorowej flagi? Nie tędy droga. Nikomu nie przeszkadza noszenie flagi, tylko kiedy i gdzie, w jaki sposób jest to robione i jaki przekaz się z tym wiąże. Radio Nowy Świat ma dzisiaj ogromny problem.
To jest problem wizerunkowy, czy wiarygodności?
Absolutnie to jest problem wiarygodności. Wizerunek jest z punktu widzenia marketingowego bardzo ważny, ale sięgajmy głębiej, myślę, że Polacy potrafią sobie z tym poradzić, żeby nie analizować rzeczywistości tylko i wyłącznie na podstawie wizerunku, który jest im serwowany.
Porozmawiajmy o wizerunku, który jest serwowany Polakom. Mam na myśli okładkę tabloidu „Fakt”, który pokazuje na stronie tytułowej pokazuje dziewczynę, która jest przyginana przez policjantów do ziemi, jest podpis „brutalność policji: funkcjonariusz rzucił na ziemię protestującą Julię i zaczął ją dusić”, obok jest zdjęcie premiera Morawieckiego i ministra Ziobry oraz pytanie: „to wasza Polska marzeń?” Czy to też jest zgrzyt wizerunkowy, czy po prostu dzikie prawo prasy bulwarowej?
Po raz kolejny mamy problem z gazetą „Fakt”, która ma najwyższą sprzedaż egzemplarzową w Polsce – ponad 180 tysięcy, ale to nie tutaj jest problem, bo ten sposób manipulowania rzeczywistością, ja nie pierwszy raz wypowiadam się na ten temat, nie pierwszy raz wypowiada się środowisko dziennikarskie, przyznając w przeszłości redakcji „Faktu” Hienę roku, rodzaj antynagrody dziennikarskiej, za skandaliczne naruszenia etyki zawodowej. Tutaj mamy podobną sytuację, bo osoba, którą przedstawia się jako ofiarę, powiela zdjęcie w przestrzeni publicznej w ilościach gigantycznych, mamy do czynienia z manipulowaniem rzeczywistością, bo osoba aż tak niewinną ofiarą nie jest, jak pokazują filmy udostępniane w ślad za tą okładką, to mamy do czynienia z kimś kto w bardzo wulgarny sposób zaczepia uczestników i obserwatorów manifestacji, prowokuje policjantów, wchodzi na radiowozy i niszczy je swoimi skokami.
Może to jest zbójeckie prawo tabloidu? One zawsze w jakiś sposób podkręcają okładki i często atakują rządzących.
My się na to nie zgadzamy, nie chcemy liberalnego podejścia do mediów, które przez cały okres po transformacji w Polsce, było traktowane jako dogmat, że mediom prywatnym wolno wszystko. Jeżeli mamy analizować treści analizowane przez media, to możemy co najwyżej się odnosić do mediów publicznych, bo opłacane są one przez nasze podatki, ale jak ktoś ma prywatne media to jest wolność słowa, obowiązują konstytucyjne zapisy i nie będziemy się wtrącać. Od kiedy objęłam funkcję dyrektora Centrum Monitoringu Wolności Prasy, w każdym naszym oświadczeniu staram się uciekać od tego typu myślenia, bo wolność słowa nie jest wartością samą w sobie, kończy się tam, gdzie zaczyna się odpowiedzialność, dobro drugiego człowieka, gdzie zaczyna się zaprzeczanie faktom. Nigdy nie możemy wolnością słowa tłumaczyć tego, że prawda równa się fałszowi.
Czy „Fakt” coś sugeruje? Kojarzy mi się to z sytuacją w Stanach Zjednoczonych i akcji policji wobec George’a Floyda.
Można to tak kojarzyć. Ale nadużyciem jest, żeby stawiać znak równości między brutalnością policji w Polsce a tym co się dzieje dzisiaj na Białorusi. Bo pojawiają się takie kalki schematyczne przedstawiające obie rzeczy jako takie same. To nie jest to samo. Dziennikarstwo to sztuka poszukiwania kontekstu. Nie jesteśmy w stanie opisywać świata jeden do jednego. Jeżeli coś trwa dwie godziny, a my mamy to zmieścić w dwuminutowej relacji, to zawsze dziennikarza obowiązkiem jest streścić, opisać, użyć kilku słów zamiast kilkudziesięciu.
W tej sytuacji pojawia się wiele głosów na temat potrzeby ustawy o dekoncentracji polskich mediów i uporządkowaniu rynku medialnego.
Bardzo się z tego cieszę, że pojawiają się takie głosy i że wróciło to debaty publicznej; w czyich rękach są media w Polsce, kto i w jaki sposób opisuje nam świat, jak można temu przeciwdziałać. Żeby to było zgodne z zasadą wolności słowa. Jeżeli mówimy o gazecie „Fakt” i o blisko 200 tysiącach egzemplarzy, to jest nic, pamiętajmy, że ta redakcja ma blisko 10 milionów użytkowników w miesiącu swojego portalu i około 100 milionów unikatowych wejść co miesiąc. To ogromny zasięg.
Co można zrobić w sensie legislacyjnym, patrząc na wzory innych państw, na przykład z koncernem Axel-Springer, który stoi za „Faktem”?
Nie chcę mówić że to samo co w Niemczech, czyli uznać media za sektor strategiczny dla gospodarki i pozwolić tylko na 10 procent udziałów koncernom zagranicznym. Ale są też inne rozwiązania. Jeżeli mówimy, że jest się numerem jeden w prasie drukowanej i zaraz będzie się numerem jeden w internecie, ma się też główną rozgłośnię radiową, jaką mają niemieckie koncerny i jaką jest RMF FM, to mamy troszkę problem. Możemy oczywiście radia internetowe i się zajmować Radiem Nowy Świat, bo przez chwilę jest na topie, i tak mocno jest pompowane, wszyscy wiemy, że takie radio istnieje, kto w nim pracuje, jak dużo zostało zebranych pieniędzy w pierwszej zbiórce, ale to jest tylko radio internetowe, podejrzewam, że za chwilę będzie miało kłopoty, żeby się utrzymać. Nie tu leży problem.