30 stycznia b.r. red. Agnieszka Niwińska z tygodnika „Do Rzeczy” zwróciła się do CMWP SDP z prośbą o wypowiedź w związku z b. wysoką karą finansową, jaką orzeczono w stosunku do pisarza Jacka Piekary, który zamieścił wpis na twiterrze nt. red. Doroty Wellman . Publikujemy odpowiedź dyr. Jolanty Hajdasz na postawione pytania.

AN: Jaka jest granica wolności wypowiedzi w mediach społecznościowych?

Praktyka życia codziennego wykazuje, że w mediach społecznościowych generalnie nie istnieje coś takiego jak „granica wolności wypowiedzi”. Jedyną granicą może być tu odpowiedzialność i osobista wrażliwość piszącego. Oczywiście powinny tu obowiązywać te same reguły, które znamy z mediów tradycyjnych, czyli prawo prasowe, a przede wszystkim etyka dziennikarska, ale w praktyce nie zawsze jest możliwe egzekwowanie tych zasad. Problemem jest tu zdefiniowanie, który wpis jest publikacją, a który jest sprawą prywatną i korzystaniem na własne potrzeby z prawa do swobody wypowiedzi. Granicą jest kultura osobista i odpowiedzialność za słowo piszącego. Tylko tyle i aż tyle.

AN : Jeśli nie rzucamy fałszywych oskarżeń, nie grozimy to wszystko jest w porządku, wszystko inne wolno? Ostatnio komentując głośną sprawę Jacek Piekara vs Dorota Wellman pisarz, który zamieścił na swoim Twitterze bardzo nieelegancki wpis – eufemistycznie to ujmując – na temat dziennikarki tłumaczył, że Twitter to jest medium, w którym się kpi i wyśmiewa, a osoby publiczne powinny mieć grubszą skórę. Czy Pani też tak widzi ten problem?

W opisanym przez Panią przypadku w mojej ocenie największym problemem jest gigantyczna kara, jaką sąd zamierza ukarać p. Jacka Piekarę. Ma on zapłacić prawie pół miliona złotych za złośliwy wpis na Twitterze na temat p. Welmann – ma zapłacić 435 tys zł. za wykupienie skierowanych do niej przeprosin w „Gazecie Wyborczej”, wpłacić 25 tys. zł na jedną z fundacji oraz zapłacić 6 tys. zł kosztów procesu. To jakiś absurd. Pewnie świat dowiedział się o tym co p. Piekara napisał o p. Welmann, wtedy gdy media piszące o dziennikarzach napisały o tej karze. Jeśli wyrok się uprawomocni, będzie naruszeniem zasady wolności słowa, nie mam co do tego wątpliwości. Kara jest nieadekwatna w stosunku do winy. Pragnę przy tym podkreślić, że ta moja ocena nie oznacza akceptacji dla formy, w jakiej wyraził p. Piekara swoje poglądy. Ale sprawa ta poprzez działania sądu wychodzi już poza indywidualny spór między dwoma osobami, w działaniu na forum publicznym, w mediach znaczenie ma i czas, w jakim doszło do publikacji tweeta, i mają znaczenie okoliczności, bo wpis ukazał się w czasie tzw. „czarnych protestów” zwolenników zabijania dzieci, do których należy p. Welmann, a p. Piekara opowiada się po stronie przeciwników aborcji. Spór między nimi staje się więc konfrontacją na polu ideowym, a nie tylko personalnym .

AN: Czy do Centrum Monitoringu Wolności Prasy przychodzą zapytania od dziennikarzy, dziennikarzy obywatelskich, ale również od społeczników, którzy zetknęli się z problemami w związku z tym co ujawniają publikują w mediach społecznościowych?

Dziennikarze i tzw. dziennikarze obywatelscy czyli osoby nie wykonujące zawodowo tej pracy i nie posiadające w tym kierunku wykształcenia, ale wykonujące funkcje dziennikarskie społecznie i hobbystycznie, czy z pobudek ideowych zwracają się do Centrum przeważnie wtedy, gdy z powodu swej działalności mają kłopoty, gdy grozi im sprawa w sądzie z powodu naruszenia dóbr osobistych, czy naruszenia prawa prasowego. Nie jest to jednak bardzo częste, być może do nas trafia tylko niewielka część tych spraw. Nie jest to jeszcze wielki problem . Z mojej perspektywy większym zagrożeniem wolności słowa w sieci są działania największych koncernów, gigantów, których pozycja w świecie mediów jest absolutnie dominująca. Największe firmy na rynku mediów społecznościowych, jak Facebook, Google, Youtube pod pretekstem walki z „mową nienawiści” lub czymś podobnym zawieszają czasem całe portale internetowe, dają ostrzeżenia o grożącej komuś karze likwidacji profilu czy jego strony z tego powodu, co działa na wszystkich jak autocenzura, bo przecież ludzie boją się konfrontacji z takimi gigantami. W Niemczech państwo postanowiło działać prewencyjnie i pod groźbą ogromnych, wielomilionowych kar samo tropi w sieci „mowę nienawiści” , co staje się zwyczajną cenzurą represyjną. Dla wolności słowa to bardzo groźne zjawisko.