Media w demokracji zawsze odgrywają bardzo ważną rolę, ale w tej kampanii prezydenckiej była ona wyjątkowa. Miały decydujący wpływ na decyzje wyborcze zarówno w pierwszej jak i w drugiej turze – mówi dr Jolanta Hajdasz, dyr. CMWP SDP  w rozmowie z red. Aleksandrą Jakubowską dla tygodnika „Sieci” . Wywiad ukazał się w wydaniu papierowym 13 lipca b.r. Poniżej publikujemy jego fragmenty : 

(…) Aleksandra Jakubowska : Czy wolność słowa jest wartością tak nadrzędną, że nie ma żadnych granic, a jeżeli ma, czy w tej kampanii jakieś zostały przekroczone?

Jolanta Hajdasz : Wolność słowa nie jest wartością samą w sobie. Granicą jest odpowiedzialność, dobro drugiego człowieka. Nigdy nie można tłumaczyć wolnością słowa brutalnego naruszania dóbr osobistych drugiej osoby, szczególnie jeżeli nie jest ona osobą publiczną. Granica w tej kampanii została przekroczona na pewno przez tabloid „Fakt”. Z aktu łaski prezydenta z marca bieżącego roku wobec osoby skazanej za przestępstwo pedofilii, która odsiedziała swój wyrok, „Fakt” zrobił podstawowy oręż w walce przeciwko ubiegającemu się reelekcję Andrzejowi Dudzie, choć on tylko uchylił zakaz zbliżania się, na prośbę skrzywdzonej rodziny.

– Opozycja wykorzystała to jako główny oręż w walce z prezydentem tuż przed drugą turą.

– Właśnie, zrobiono to w końcówce kampanii, kiedy było wiadomo, że będzie bardzo trudno wszystkim wyborcom zweryfikować, co jest prawdą w tej historii, a co fałszem. Okładka, na której wielki tytuł krzyczał „Trzymał córkę, bił po twarzy i wkładał jej rękę w krocze” ze ogromnym zdjęciem prezydenta Andrzeja Dudy to wręcz symbol manipulacji , chociaż na dole małymi literami dopisano, że chodzi o osobę ułaskawioną przez głowę państwa. A wyglądało to tak, jakby tytuł dotyczył prezydenta. „Fakt” nie zrobił tego przez przypadek, bo kolejne publikacje zamieszczane przez kilka dni, łącznie z kuriozalnym listem otwartym redaktor naczelnej do prezydenta, pokazały tylko, że było to prowokacja szykowana na finisz tej kampanii .

-Spełniła swoją rolę?

– Autorzy takich prowokacji wyznają zasadę, że tuż przed wyborami trzeba maksymalnie rozhuśtać emocje. Nie ma potem znaczenia, czy ty ukradłeś, czy tobie ukradziono, jesteś zamieszany w kradzież i tak cię ludzie mają postrzegać. To jest bardzo niebezpieczne, sprawia, że tak naprawdę to media wybierają polityków, wybierają prezydenta, a przeciętny wyborca nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że podejmuje decyzje wyborczą pod wpływem tego, co ogląda, słucha, czyta.

– W dzisiejszych czasach obraz do nas bardziej przemawia niż słowa. Żyjemy w takich bańkach medialnych, jedni tylko oglądają TVN, inni – TVP i to są trochę wykrzywione obrazy rzeczywistości. Trudno ogarnąć całość i wyrobić samodzielną opinię.

– Nawet osoby, którym wydaje się, że są odporne na jakąkolwiek perswazję medialną, bo wola posłuchać trochę jednych, trochę drugich i są przekonane, że same wyciągają wnioski, często nie są świadome tego, że dzisiaj informacja przekazywana jest bardzo podobnie jak reklama, czyli działa na podświadomość.

– Nie jest pani zbyt krytyczna wobec widzów i czytelników?

– Lepiej wierzyć w siłę mediów, łatwiej się potem przed nią obronić (…)

cały wywiad do przeczytania w tygodniku „Sieci”  – https://siec.wpolityce.pl/