Jarosław Ziętara został zamordowany przez dwie osoby, przywiezione do Polski w celu pozbycia się go. Został ugodzony szpikulcem w klatkę piersiową i nastąpił zgon. Z tego co się orientuję, Jarosława Ziętarę, przywieziono spod domu. Na początku był torturowany. Najpierw był pobity. Folię rozłożono na ziemi, w celu zatarcia śladów. To były magazyny Elektromisu. – tak na wstępne pytanie sędziego dotyczące stanu wiedzy zeznającego na temat sprawy Ziętary, odpowiedział świadek incognito podczas rozprawy 21 października b.r.  W poznańskim Sądzie Okręgowym trwa tak zwany „proces ochroniarzy”, w którym oskarża się Mirosława R., pseudonim „Ryba”, i Dariusza L., pseudonim „Lala” o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. „Ryba” i „Lala” to dwaj ochroniarze z firmy Elektromis, należącej do biznesmena Mariusza Ś., którzy 1 września 1992 roku, przebrani za policjantów, mieli porwać dziennikarza spod jego mieszkania w Poznaniu i przekazać zabójcom. Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP obserwuje proces od lutego 2019 roku.

W środę, 21 października zeznawał tylko jeden świadek, o statusie świadka incognito. Mężczyzna, ubrany w biały kombinezon z kapturem i zasłoniętą czarną chustką twarzą, znajdował się poza salą sądową. Jego tożsamość potwierdził towarzyszący mu funkcjonariusz CBŚ, który potem miał opuścić pomieszczenie. Zeznania odbyły się w formie wideokonferencji, a świadek odpowiadał na pytania przez telefon. Wszystkie te środki ostrożności zostały podjęte, by nikt nie mógł rozpoznać ani wyglądu ani głosu składającego zeznania.

Świadek uchylił się od odpowiedzi na pytanie o wiek i zawód oraz skąd ma wiedzę o losie dziennikarza. Jednak zeznał, że przebieg wydarzeń zna ze słyszenia, ale uchylił się od odpowiedzi czy w ogóle z kimś o tym rozmawiał. Uchylił się także od odpowiedzi na temat okoliczności znajomości z Maciejem B. Swoje zeznania złożył w 2017 roku i w środę 21 października, przed Sądem Okręgowym w Poznaniu wszystko podtrzymał.

Co zeznał świadek incognito

W uprowadzeniu uczestniczyły osoby przebrane w mundury policyjne. Cała akcja odbyła się na zlecenie Aleksandra G. Ziętara miał otrzymać ofertę finansową, by odstąpił od pisania artykułów. Propozycji dziennikarz nie przyjął, bo – według świadka – była dla niego niezadowalająca. Oferentem miał być Aleksander G. Potwierdził, że przed uprowadzeniem odbyło się przeszukanie mieszkania dziennikarza, w którym uczestniczył Maciej B. Potwierdził też zabranie z mieszkania klisz fotograficznych, które to przekazano Aleksandrowi G. Świadek stwierdził również, że B. brał udział w porwaniu jednak jego rola miała się skończyć na wepchnięciu Jarosława Ziętary do samochodu. Jednak sam Baryła, który zeznawał w tej sprawie wiele razy w ciągu ostatnich lat nigdy nie wspomniał, by sam miał brać udział w zbrodni. Spod domu Jarosława Ziętarę zawieziono do magazynów Mariusza Ś. „Wiem, że był wożony więcej niż w jedno miejsce.” Oprawcami byli „żylaści mężczyźni, nie robili tego pierwszy raz”. Przy maltretowaniu dziennikarza obecny był Aleksander G. Po zamordowaniu Ziętara został „skwasowany”, a czaszkę zatopiono w jeziorze Kierskim. Baryła – według świadka – jest bardzo emocjonalny, podczas rozmów z nim świadek widział w oczach Macieja B. łzy i niejednokrotnie gęsią skórkę. W samym porwaniu brali udział ochroniarze o pseudonimach: Ryba, Lala i Kapela. „Ten ostatni nie wytrzymał potem napięcia i został zabity. Baryła opowiadał, że chciał ostrzec Kapelę, ale nie zdążył. Kojarzę też z tej sprawy Lalę”. Dopytywany o nazwiska ochroniarzy Ryba i Lala, nie potrafił powiedzieć. Świadek zeznał również o „groźbach w formie znaków”, jakie miał otrzymywać Maciej B. od gangstera o pseudonimie Makowiec.

Świadek incognito zeznał również, że Maciej B. opowiadał o licznych tragicznych zdarzeniach, które dotyczyły znanych osób i miały potwierdzać się potem w mediach. I tak w tym kontekście padły nazwiska Jaroszewiczów (zamordowanych w tym samym czasie co uprowadzono Jarosława Ziętarę – w nocy z 31 na 1 września 1992 roku), o generałach służb, o współpracy Lecha Wałęsy z SB.

+                     +                     +

Jarosław Ziętara, 24-letni poznański dziennikarz, 1 września 1992 roku wyszedł z domu do redakcji i nigdy do niej nie dotarł. Nie odnaleziono do dziś ciała reportera, a w 1999 roku został sądownie uznany za zmarłego. Dwa śledztwa z lat 90. ubiegłego wieku zakończyły się umorzeniami. Przełom nastąpił kilka lat temu, gdy akta trafiły do krakowskiej prokuratury. Ta skierowała dwa akty oskarżenia. Jeden dotyczy Aleksandra G., byłego senatora, twórcy pierwszych kantorów i niegdyś najbogatszego Polaka, któremu zarzuca się podżeganie do zabójstwa dziennikarza. W drugim procesie oskarża się Mirosława R., ps. „Ryba”, i Dariusza L., ps. „Lala” o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary. „Ryba” i „Lala” przebrani za policjantów, mieli porwać dziennikarza spod jego mieszkania przy ul. Kolejowej w Poznaniu i przekazać zabójcom.

 

Tekst i zdjęcia : Aleksandra Tabaczyńska