11 grudnia w Sądzie Rejonowym dla m. st. Warszawy odbyło się kolejne posiedzenie w sprawie karnej z oskarżenia Tomasza Grodzkiego przeciwko Tomaszowi Duklanowskiemu. Były marszałek Senatu zarzuca byłemu redaktorowi naczelnemu Radia Szczecin zniesławienie go na łamach tygodnika Gazeta Polska, a także na antenie radia. Sprawa dotyczy publikacji relacji byłych pacjentów prof. Grodzkiego z czasów, gdy pełnił on funkcję dyrektora i ordynatora szpitala w Szczecinie – Zdunowie. Zdaniem wielu pacjentów oraz ich rodzin, cytowanych przez dziennikarza, lekarz miał przyjmować od nich korzyści majątkowe. Grodzki wszystkiemu konsekwentnie zaprzecza i domaga się od Duklanowskiego zadośćuczynienia. Na wniosek byłego marszałka Senatu sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Sprawa jest objęta monitoringiem CMWP SDP. Obserwatorem CMWP SDP jest red. Anna Maria Szczepaniak.
Pytany o materiał dowodowy, Tomasz Duklanowski relacjonuje: „Wszystko to, co pisałem, było w oparciu o świadków, o ich relacje, ich zeznania. Nie napisałem ani jednego słowa nieprawdy. Osób, które wtedy zgłaszały się do mnie, było kilkadziesiąt. To byli ludzie, którzy między sobą kompletnie się nie znali. Był taki okres, gdy pracowałem w radiu, że telefony od byłych pacjentów prof. Grodzkiego, po prostu się urywały. Ja opisałem kilkanaście przypadków właśnie takich zdarzeń korupcyjnych z udziałem byłego dyrektora szpitala w Szczecinie – Zdunowie. To były kwoty od tysiąca do kilku tysięcy złotych. Świadkowie opowiadali mi o tych zdarzeniach ze szczegółami. Mówiły o tym, że Grodzki przyjmował korzyści majątkowe albo bezpośrednio od nich, albo od członków ich rodzin”. Redaktor Duklanowski zaprzecza, że to mogła być tzw. prowokacja dziennikarska, ponieważ osoby te następnie złożyły zeznania również w prokuraturze, będąc pouczone o odpowiedzialności, jaka grozi im za składanie fałszywych zeznań — dodaje były dziennikarz Radia Szczecin.
Właśnie te zeznania posłużyły następnie do sformułowania przez Prokuraturę Regionalną w Szczecinie zarzutów wobec marszałka Grodzkiego. „W skierowanym do Senatu RP wniosku o uchylenie immunitetu prokuratura zakwalifikowała czyny z art. 286 par. 1 Kodeksu karnego, art. 299 par. 1 kk i art. 228 par. 1, 3 i 4 kk. Przestępstwa te to oszustwo na szkodę pacjentów, łapownictwo oraz pranie brudnych pieniędzy (…)” — informowała Prokuratura Krajowa w październiku ub.r. Finalnie jednak marszałek zarzutów nie usłyszał, ponieważ wspierająca go ówczesna większość senacka nie wyraziła zgody na uchylenie mu immunitetu. W konsekwencji tego polityk nie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
„Jako redakcja Radia Szczecin wielokrotnie próbowaliśmy kontaktować się z marszałkiem Grodzkim, jednak on nigdy nie zdecydował się nam odpowiedzieć. Nigdy nie zdobył się również na to, aby porozmawiać ze mną. Obrał natomiast zgoła inną taktykę: metodę zaprzeczania wszystkiemu” — relacjonuje dziennikarz. „Grodzki założył w sumie kilka spraw karnych, nie tylko mi, ale także i innym dziennikarzom. Ponadto założył sprawę w prokuraturze o to, że próbowałem obalić konstytucyjny organ Rzeczypospolitej, jakim jest Marszałek Senatu. Szczęśliwie ta sprawa została umorzona” — wspomina Duklanowski. Jego zdaniem to wszystko miało służyć temu, aby go zastraszyć, a także wywołać efekt mrożący wśród innych dziennikarzy. „Nie udało mu się to. Ja mimo tych wszystkich spraw sądowych, które z nim mam, temat kontynuowałem. Jesteśmy po to, żeby informować, żeby pisać prawdę. Taki jest obowiązek dziennikarski” — nie ma wątpliwości były naczelny Radia Szczecin.
Pomimo iż strona pozwana występowała o to, aby sprawa była jawna, zgody na to nie wyraził były marszałek Senatu. „Senator Tomasz Grodzki — który sam wielokrotnie mówił o wolności słowa — w praktyce tę wolność słowa blokuje. Przykładem tego jest właśnie obecny proces, który toczy się przeciwko mnie. Jeżeli Grodzki faktycznie nie ma sobie nic do zarzucenia, to powinien ten proces odtajnić” — uważa Duklanowski. „Niech zezwoli na ujawnienie materiałów dowodowych, a wówczas wszystkie osoby zainteresowane, dziennikarze i opinia publiczna mieliby możliwość samodzielnego ocenienia, jak było naprawdę. Ale ponieważ ta sprawa jest dla Grodzkiego bardzo niewygodna, niekorzystna, dlatego nie zgadza się na proces jawny” — przekonuje Duklanowski. Sprawa została odroczona. Sędzia wyznaczyła termin następnej rozprawy na 10 stycznia. Tego dnia ma dojść do przesłuchania kolejnych świadków.Proces jest objęty monitoringiem CMWP SDP.
22 marca 2021 r. do Senatu trafił wniosek Prokuratury Regionalnej w Szczecinie o uchylenie immunitetu Marszałka Grodzkiego. Wg prokuratury Tomasz Grodzki w latach 2006-12 jako ordynator i dyrektor Oddziału Klinicznego Chirurgii Klatki Piersiowej szpitala w Szczecinie-Zdunowie brał pieniądze od pacjentów, których miał operować. Sprawa zaczęła się od wpisu prof. Agnieszki Popieli, pracownika naukowego Uniwersytetu Szczecińskiego , która w listopadzie 2019 r. napisała na swoim profilu na Facebooku: „Masakra. Pan profesor Grodzki kandydatem na Marszałka Senatu. Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę”. Sprawę opisały media , m.in. Radio Szczecin i tygodnik Gazeta Polska.
Prokuratura zamierza postawić Tomaszowi Grodzkiemu cztery zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych – w latach 2006, 2009 i 2012 roku. Jak wynika z ustaleń śledztwa, korzyści majątkowe w postaci pieniędzy w złotówkach i dolarach – w wysokości od 1500 do 7000 zł – lekarz przyjmował w kopertach. W zamian zobowiązywał się do osobistego przeprowadzenia operacji lub ich szybkiego wykonania, a także do zapewnienia dobrej opieki lekarskiej.
W toku postępowania przygotowawczego ustalono, że w marcu 2012 r. Tomasz Grodzki przyjął 7 000 zł od żony starszego mężczyzny chorującego na nowotwór za osobiste przeprowadzenie operacji. We wrześniu 2009 r. Tomasz Grodzki zażądał od pacjenta za przyspieszenie operacji kwoty 10 000 zł. Pacjent przed operacją przekazał lekarzowi 3 000 złotych i 500 dolarów. Do zapłaty pozostałej części nie doszło, ponieważ po operacji u pacjenta wystąpiły komplikacje zdrowotne i lekarz nie upomniał się o drugą transzę pieniędzy. Z materiału dowodowego wynika również, że w marcu 2009 r. Tomasz Grodzki przyjmując innego pacjenta w prywatnym gabinecie miał poinformować go, że może osobiście operować w publicznym szpitalu w zamian za korzyść majątkową. Podczas kolejnej wizyty pacjent przekazał lekarzowi kopertę z 2000 zł w zamian za osobiste przeprowadzenie zabiegu operacyjnego przez Tomasza Grodzkiego. Miał on też przyjąć w maju 2006 roku korzyść majątkową w wysokości 1500 zł od syna jednego z pacjentów w zamian za zapewnienie mu dobrej opieki.
Z zeznań świadków wynika, że na oddziale szpitalnym wiedza o tym, że doktor Grodzki przyjmuje łapówki była powszechna. Panowało również przekonanie, że uiszczenie łapówki jest konieczne, aby pacjent był dobrze leczony. W toku postępowania prokuratura przesłuchała 15 świadków spośród pacjentów hospitalizowanych na oddziale kierowanym przez Tomasza Grodzkiego oraz członków ich rodzin, według których lekarz przyjmował od nich korzyści majątkowe także przed 2006 rokiem. Przestępstwa te uległy przedawnieniu, ale zeznania są ważnym dowodem dla oceny wiarygodności świadków, którzy zeznawali na okoliczność zdarzeń objętych zarzutami – można było przeczytać w komunikacie PK.
Komunikat Prokuratury na ten temat dostępny był do ub. roku pod poniższym , wielokrotnie przywoływanym przez CMWP SDP adresem internetowym, obecnie nie jest ten komunikat dostępny, poniższy link odsyła do strony www Prokuratury Krajowej :