Jolanta Hajdasz  jako dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP  16 stycznia b.r. podpisała petycję  do władz Wielkiej Brytanii  z  apelem o przekazanie do naszego kraju rodaka, który przebywa w szpitalu w Plymouth w Wielkiej Brytanii oraz 19 stycznia b.r. petycję w języku angielskim w tej samej sprawie.  CMWP SDP protestowało przeciwko  ograniczaniu przez Sąd  w Wielkiej Brytanii prawa do korzystania z wolności słowa przez polską opinię publiczną poprzez wydany czasowo zakaz informowania „o sprawie  Polaka w średnim wieku znanego  pod inicjałami RS”, któremu szpital odmawia podawania pokarmów i płynów . Protest był opublikowany 2 stycznia b.r.  Petycje  podpisał także Krzysztof Skowroński, prezes SDP. 

protest CMWP SDP jest tu :

 

polska wersja petycji : https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/535172-zwracamy-sie-z-apelem-o-przekazanie-rodaka-do-naszego-kraju

angielska wersja petycji: https://lifepetitions.com/petition/uk-gov-t-stop-starving-a-brain-injured-polish-catholic-to-death

 

Wg aktualnych, publikowanych w mediach informacji PAP brytyjski sąd przychylił się w poniedziałek 18.stycznia  b.r. wieczorem  do wniosku szpitala w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii, by nie zezwalać konsulowi RP na dostęp do przebywającego tam, pozostającego w śpiączce obywatela Polski . Poinformowali o tym jego bliscy. Jak dodali, sąd uzasadnił decyzję tym, że „nie byłoby to w najlepszym interesie” mężczyzny. Zgodnie z wcześniejszą decyzją sądu, szpital w Plymouth ponownie odłączył rurki, którymi był on odżywiany i nawadniany.  Informacje te potwierdzili także prawnicy z brytyjskiej  organizacji Christian Legal Centre  – Standing with Christians for Life and Liber, z którymi współpracowało CMWP SDP w tej sprawie. 

Wg potwierdzonych przez nas informacji, sąd uzasadnił swoja decyzję tym, że „nie byłoby to w najlepszym interesie” mężczyzny. Zgodnie z wcześniejszą decyzją sądu, szpital w Plymouth ponownie odłączył rurki, którymi był on odżywiany i nawadniany. Sprawa dotyczy R.S. – mężczyzny w średnim wieku (jego personalia nie mogą być publikowane ze względu na dobro rodziny), który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.

Żona R.S. uważa, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu przy obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób. 15 grudnia Sąd Opiekuńczy – specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji – uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.

Aparatura podtrzymująca życie została w zeszłym tygodniu odłączona po raz czwarty. W pierwszych trzech przypadkach z powrotem ją przyłączono – po dwóch, pięciu i trzech dniach – w związku ze złożonym wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o życie oraz z powodu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, której ten jednak nie przyjął.

Część rodziny, która walczy o życia, zaznacza, że stan R.S. poprawił się zauważalnie od czasu pierwszego orzeczenia sądu. Wskazała, że po odłączeniu go od aparatury wspomagającej oddychanie, oddycha on samodzielnie i nie było potrzeby jej ponownego przyłączenia; później w sporze chodziło tylko o odłączenie lub nieodłączanie rurek podających mężczyźnie pożywienie i wodę. Przedstawiała też jako dowód nagranie wideo, na którym mężczyzna mruga oczami w trakcie obecności rodziny w szpitalu, a także opinię neurologa wyrażającego odmienne zdanie na temat jego szans na powrót do w miarę samodzielnego życia. Ponadto zaproponowała przetransportowanie mężczyzny do Polski, gdzie mógłby dalej żyć. Na to jednak nie zgadza się żona mężczyzny.

Jak mówiła wcześniej matka mężczyzny, w trakcie wizyty członków rodziny w szpitalu R.S. płakał, ruszał głową, reagował na głos, zatem nie można mówić o tym, że znajduje się on w śpiączce ani tym bardziej w stanie wegetatywnym, lecz jest to już stan minimalnej świadomości. Jej zdaniem szpital nie wykonał wszystkich badań w związku z poprawą stanu mężczyzny.

Na posiedzeniu w dniach 30 i 31 grudnia Sąd Opiekuńczy odrzucił te dowody, wskazując, że nagrane smartfonem wideo nie ma takiej samej wagi jak badania medyczne, mruganie oczami, według lekarzy, jest naturalnym odruchem osoby pozostającej w tym stanie i niekoniecznie jest ono reakcją na obecność kogoś z rodziny. Wskazał też, że przywołany neurolog Patrick Pullicino jest jednocześnie katolickim księdzem i aktywnym działaczem organizacji na rzecz prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem jego opinia nie jest bezstronna. Ponadto nie miał on wglądu w dokumentację medyczną.

Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.

W niedzielę minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau zapewniał w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że resort zrobił wszystko, co możliwe, by pomóc Polakowi. Wskazał, że wysłał notę dyplomatyczną do swojego brytyjskiego odpowiednika, MSZ trzykrotnie występowało z wnioskiem wspierającym skargę polskiej części rodziny chorego do ETPC, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek w bardzo osobistym liście zwróciła się do spikera Izby Gmin.