Oświadczenie kierowanego przeze mnie CMWP SDP w sprawie decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie o zablokowaniu rozpowszechniania książki autorstwa Grzegorza Jankowskiego „Fakt. Tak było naprawdę” wywołało sprzeciw Kolegów z Oddziału Gdańskiego SDP, a także – z tego co zauważyłem – pewne kontrowersje. Różnice zdań są rzeczą dla mnie normalną, ba, kołem zamachowym naszej cywilizacji i kultury. Nie ma chyba problemu, a nawet dobrze, jeśli występują one w ramach jednej organizacji. Ponieważ jednak nie chcę, by ktoś mógł odnieść wrażenie, że CMWP SDP w swoim oświadczeniu chciało skrzywdzić przyzwoitego i nie zasługującego na to człowieka, kilka słów wyjaśnienia.

Nasze oświadczenie nie dotyczyło i nie było wymierzone w osobę pana Edmunda Krasowskiego. Dla przypomnienia to jego nazwisko autor lub redaktorzy książki pomylili z inną osobą, którą miano opisać w książce w niekorzystnym kontekście. Krasowski jest cenionym – na co zwracają uwagę Koledzy z Gdańska – byłym opozycjonistą, człowiekiem o nieposzlakowanej opinii, i na jej ochronę jak najbardziej zasługuje. Nie budzi też naszego sprzeciwu fakt, że Pan Edmund Krasowski wykorzystał możliwość jaką daje dzisiejsza praktyka polskich sądów. Wykorzystywanie wszystkich dostępnych prawem środków jest postępowaniem naturalnym, logicznym i uprawnionym.

Ale to właśnie wspomniane środki i praktyka sądowa pozwalająca na sądowy zakaz rozpowszechniania książek, publikacji, poruszania danych tematów, a nawet używania tytułów prasowych, od zawsze budził sprzeciw CMWP SDP. Warto tu podkreślić, że nie chodzi o zakaz będący efektem wyroku sądowego, a decyzji podejmowanej ad hoc, na czas prowadzenia sprawy albo „aż do uchylenia”. We wszystkich tego rodzaju sytuacjach, a kilka ich było, reagowaliśmy sprzeciwem, gdyż uważamy, że tego rodzaju decyzje stanowią bardzo niebezpieczny precedens. Jest to opinia dosyć rozpowszechniona wśród dużej części medioznawców i specjalistów od prawa prasowego, a także będąca źródłem poważnych ekspertyz, które osobom zainteresowanym z chęcią udostępnię.

Czy oznacza to, że uważamy, iż krzywda, którą autor i wydawcy książki, niecelowo wyrządzili Edmundowi Krasowskiemu ma w żaden sposób nie zostać naprawiona? Absolutnie nie. Dobre imię każdego z nas, tym bardziej osoby cieszącej się tak dobrą opinią jak Pan Krasowski, powinno podlegać ochronie. Ale można tu wyobrazić sobie wiele innych rozwiązań temu służących, jak choćby zamazanie nazwiska we wszystkich egzemplarzach książki i opatrzenie jej erratą, na co wskazywaliśmy w naszym oświadczeniu. Ostatecznie, w grę wchodzi także możliwość procesu cywilnego kończącego się przeprosinami i odszkodowaniem, choć oczywiście – jak w każdej innej ze spraw – mam nadzieję, że i ta skończy się wcześniej porozumieniem stron.

Na koniec dwa wnioski natury ogólnej dotyczące całej sytuacji. Po pierwsze, cenzorskie działanie sądów w takich przypadkach wynika z opieszałości i braku sprawności polskiego systemu sądowego. Przecież ta sprawa powinna zakończyć się szybkim wyrokiem, a nie decyzją będącą przygotowaniem i zabezpieczaniem stanu rzeczy przed długotrwałą batalią sądową.

Po drugie, tu kamyczek do własnego podwórka, także pod adresem własnym, szkoda, że tego rodzaju kwestie nie są rozwiązywane w drodze polubownej za pośrednictwem SDP czy generalnie środowiskowo, a nie poprzez sądy powszechne. Tak czy siak, obie strony zachęcałbym do mądrego kompromisu, Edmundowi Krasowskiemu życzę szybkiego zakończenia sprawy w taki sposób, który będzie należycie chronił jego imię, wydawcy książki – więcej uwagi następnym razem.

 

Wiktor Świetlik

Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP