Mariusza Ś. nie będę obciążał. To jest proces Gawronika, a nie Ś. – oświadczył Maciej B., pseudonim „Baryła”. Sędzia Jacek Bytner dopytał, a jaka jest prawda? – Na dzień dzisiejszy nie pamiętam – odpowiedział . Kolejna rozprawa w Sądzie Okręgowym w Poznaniu dotycząca zabójstwa red. Jarosława Ziętary miała emocjonujący przebieg. Proces, w którym oskarża się Aleksandra Gawronika o pomocnictwo i podżeganie do morderstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary, wznowiono po rocznej przerwie. 29 stycznia 2021 roku przed sądem stawili się: oskarżony wraz z obrońcą, prokurator Piotr Kosmaty, oskarżyciel posiłkowy Jacek Ziętara, brat nieżyjącego dziennikarza oraz biegły sądowy, który ma ocenić wiarygodność zeznań głównego świadka oskarżenia Macieja B. ps. Baryła. Sprawę obserwuje Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, które reprezentuje red. Aleksandra Tabaczyńska

Tego dnia zeznawał tylko Maciej B. , którego przywieziono pod eskortą policji, tak jak w poprzednich rozprawach, gdyż odsiaduje on wyrok dożywotniego więzienia. Sąd przychylił się do prośby świadka i wydał zgodę na zdjęcie kajdanek. Obrońca oskarżonego mecenas Paweł Szwarc wystąpił z wnioskiem, aby usunąć pełnomocnika „Baryły” oraz by ten nie korzystał z żadnych notatek. Tu warto też wyjaśnić, że Maciej B. nie był bezpośrednio na sali rozpraw tylko zeznawał z sąsiadującego pomieszczenia oddzielonego bardzo dużą szybą. Był widoczny, tak jak i jego pełnomocnik oraz pilnujący go funkcjonariusze. Sąd nie przychylił się do wniosku obrony, a pełnomocnika poproszono jedynie by usiadł w większej odległości od świadka i nie pokazywał posiadanych ze sobą dokumentów. To już czwarta rozprawa w tym procesie, w której zeznaje Maciej B.

Rozprawa

Odtworzono dwa nagrania. Jedno zawierało zeznania Macieja B., a drugie to eksperyment procesowy. Oba nagrania pochodzą z 2012 roku i oba przeprowadzono w obecności prokuratora Piotra Kosmatego. Eksperyment polegał na przejeździe wraz ze świadkiem czterech przystanków: I i II przy Ogniku, tam gdzie były biura Elektromisu, III ul. Kolejowa miejsce zamieszkania Jarka Ziętary, IV ul. Wołczyńska – magazyny Elektromisu.

Maciej B. potwierdził swoje zeznania z 2012 roku i zeznał, że w 1992 roku, jako 20-latek, wykonywał różne brudne zlecenia dla Elektromisu i osobiście słyszał, jak Gawronik podczas wizyty w Elektromisie nalegał na „zajeb...” niewygodnego dziennikarza. Samego porwania i zabójstwa Baryła nie widział. Potwierdził swoją wiedzę ze słyszenia, że Jarosława Ziętarę porwali ochroniarze z Elektromisu, a zabili Rosjanie, którzy przyjechali z oskarżonym. Sędzia zwrócił uwagę, że w różnych swoich zeznaniach świadek opowiadał, że Aleksander Gawronik był głównym zleceniodawcą, ale padało także nazwisko szefa Elektromisu Mariusza Ś. – Dlaczego zeznaje pan o Aleksandrze Gawroniku, a nie zeznaje pan o Mariuszu Ś., który miał uczestniczyć w naradzie w Elektromisie? Czy są jakieś osobiste powody, że nie chce pan mówić?– dopytywał sędzia.

Nie powinienem mieć skrupułów, bo Mariusz Ś. po swoim zatrzymaniu w 1980 roku, jak to się mówi w żargonie, rozpruł się. Posprzedawał wtedy swoich kolegów, mówiąc kolokwialnie. Nie chcę jednak o nim mówić. Dzisiaj nie pamiętam. Może mi się przypomni. – odpowiedział B. A tak Maciej B. tłumaczy zmienność swoich zeznań. – Na przesłuchaniach w prokuraturze nie zawsze dobrze się czułem. Byłem czasami pod wpływem leków. Ale prokurator Kosmaty nigdy nie sugerował mi, co mam zeznawać. Mówiłem swobodnie. A gdy twierdziłem kilka lat temu, że manipulowano moimi słowami, to mówiłem tak, by odegrać się na prokuraturze i policjancie. Obiecywali mi, że dostanę prawo łaski i wyjdę z więzienia, a tak się nie stało. Obrońca Aleksandra Gawronika dopytywał, jak to jest możliwe, że mając własnych ochroniarzy, Gawronik wysyłał nieswoich podwładnych, czyli ochroniarzy Elektromisu, by porwano Ziętarę. Jednak tej kwestii nie wyjaśniono podczas piątkowej rozprawy, a „Baryła” stwierdził – Pan tak to zrobił, że ze 100 osób wiedziało o tym. Wszyscy wiedzieli, ale nikt długo nie mówił, bo się pana bali.

Konfrontacja Aleksander Gawronik – Maciej B.

Po zakończeniu odtwarzania nagranych zeznań Macieja B. nastąpiła swego rodzaju polemika między „Baryłą”, a Gawronikiem. Oskarżony wypytywał jakiej wielkości był znaleziony w mieszkaniu Jarosława Ziętary aparat do mikrofilmów i same filmy. W 1992 roku, Maciej B. wraz z Dariuszem L. ps. Lewy wtargnęli do mieszkania dziennikarza przy ul. Kolejowej w Poznaniu i zabrali znalezione tam filmy i aparaty. Maciej B. stwierdził, że aparat był wielkości zapalniczki a filmy „małego palca”. – Świadek kłamie i najgorsze jest to, że musimy tego słuchać – wybrzmiało na sali z ust Gawronika, który chcąc zdyskredytować Macieja B. przyniósł do sądu sprzęt fotograficzny, oświadczając, że dostał go z muzeum, od kustosza. – Aparat na mikrofilmy, w tamtym okresie, był znacznie większy – przekonywał Aleksander Gawronik kładąc aparat na stole sędziowskim. Następnie podszedł do okna, przez które Maciej B. zeznawał i pokazał również świadkowi.

Pan pokazuje niemiecki aparat, używany do rejestrowania wypadków drogowych. To nie jest aparat na mikrofilmy. Jarek miał znacznie mniejszy sprzęt u siebie w mieszkaniu – zareagował „Baryła”. Okazało się, że gangster był właścicielem takiego sprzętu (przeniesionego na salę przez oskarżonego) w latach 90. i dodał, że w komplecie była do tego jeszcze kreda, gdyby wypadek był śmiertelny i lampa błyskowa na siedem zdjęć. Drugim powodem do sporu były zeznania B. na temat jego wyprawy i ochroniarzy Elektromisu do Świecka. Miała to być przysługa dla właściciela kantorów. – Pojechaliśmy do Świecka, aby wytłumaczyć komuś, żeby zwinął interes w kiosku obok kantoru Gawronika. Cała akcja trwała około 10 minut. (…) Wtedy poklepał mnie (Gawronik) po twarzy dodając: takich chłopaków nam potrzeba. Młody na razie jest od czarnej roboty, a potem będzie od brudnej. Oskarżony spytał sarkastycznie, w jaki sposób wjechali do strefy. I dodał: Normalnie trzeba było mieć paszporty.

Baryła natychmiast zripostował,

– My byliśmy z Romanem K. (pseudonim Kapela, to były antyterrorysta, który zginął wkrótce po śmierci Ziętary w dziwnych okolicznościach). Dopytany czy był w mundurze, Maciej B. odpowiedział: nie, ale on wszędzie wszystko załatwił. Poza tym Gawronik miał tam (na przejściu) swoich ludzi. W kantorach pracowały rodziny pograniczników.  – Może chce pan jeszcze powiedzieć, że nie wiem, jak wyglądało przejście graniczne? Granicę z Niemcami przekraczałem wiele razy, drogi panie. Wiem, gdzie był pana kantor i gdzie stał konkurencyjny dla pana kiosk – Kolejny spór dotyczył też tablic rejestracyjnych samochodu, który należał do oskarżonego. Książka „Aleksander Gawronik spór o miliardy” autorstwa Rafała Węgierkiewicza została również okazana sądowi. Ma stanowić potwierdzenie, jakie samochody miał w tamtym czasie oskarżony i jak wyglądały tablice rejestracyjne.

Biegły sądowy

Macieja B. od 9 czerwca 2019 roku obserwuje biegły sądowy, który ma ocenić czy zeznania Baryły, , spełniają „psychologiczne kryteria wiarygodności”. W 2019 roku stwierdził przed sądem: Świadkowi może się wydawać, że podając więcej szczegółów, okoliczności zdarzeń, które miały miejsce 20 lat temu, będzie bardziej wiarygodny. Świadek bardzo często, na różnych etapach, zmieniał swoje twierdzenia, bardzo trudno jest wskazać, które fragmenty są prawdziwe, a które odbiegają od rzeczywistości. To wymaga bardzo dużej weryfikacji, w tym innymi dowodami. Zeznania świadka, wyniki badań i to, co widziałem na sali rozpraw, skłoniło mnie do sformułowania wniosku, że są wątpliwości co do prawdziwości zeznań świadka i wymagają one weryfikacji.

Wówczas, w czerwcu 2019 roku, na tak sformułowane osądy zareagowała prokurator Elżbieta Potoczek-Bara pytając biegłego, czy ten zapoznał się z całością materiału dowodowego. Na co mężczyzna odpowiedział, że nie, ale w jego opinii wystarczająco, bo pracował nad tym co mu przekazał sąd.

W mojej praktyce, ponad 20-letniej, po raz pierwszy spotykam się z psychologiem, który nie widzi potrzeby zapoznania się ze wszystkimi zeznaniami świadków.” Skonkludowała prokurator. Dopytywała się też, czy użyte metody przez biegłego są wystandaryzowane. Okazało się, że nie wszystkie, ale żadna nie jest też zakazana, a krytykowaną przez specjalistów metodę mężczyzna używał tylko pomocniczo do porządkowania materiału badawczego. Prokurator spytała również o doświadczenie biegłego w sprawach karnych. Psycholog odpowiedział, że biegłym jest od 2006 roku, opiniował w sprawach karnych dotyczących dzieci i młodzieży, a pełna dokumentacja jego kompetencji jest w posiadaniu poznańskiego sądu.

Od czasu tamtej rozprawy biegły sądowy Marcin Siedlecki uczestniczył w każdej kolejnej, w której zeznawał Maciej B. W piątek, po zakończeniu odtwarzanych nagrań zapytał świadka dlaczego zgodził się wtedy zeznawać będąc, jak to sam Baryła określił, na skraju wyczerpania psychicznego. Świadek wytłumaczył, że był daleko od domu i chciał jak najszybciej mieć to za sobą. Dodał również, że prokurator wiedział, że się źle czułem, miał też informacje od służby więziennej. Czy był pan świadom co pan mówił?

Pamiętam to szczępowo. Biegły spytał o leki, które wtedy przyjmował gangster.

W tamtym czasie służba zdrowia więzienna nie podawała nazw leków. Mówili, że to na zdrowie. W czasie wizji widać, że lepiej się wysławiam, nie popadam w dygresje. Cały czas brałem leki.

Maciej B. jednak podtrzymał nagrane zeznania, jedynie uściślając je odpowiadając na zadane pytania przez sędziów, prokuratora, oskarżonego i obrońcę. Trudno też nie zauważyć postawy samego biegłego psychologa. Mianowicie podczas rozprawy w czerwcu 2019 roku i ostatniej, biegły ostro, żeby nie powiedzieć obcesowo, zwracał się zarówno do prokurator jak i świadka. W sprawie wiarygodności Macieja B. przed sądem wypowiedziało się wcześniej dwóch innych biegłych, którzy stwierdzili, że zeznania Baryły były logicznie spójne, a świadek potrafił oddzielić informacje zasłyszane od własnych, a także, że słowa Macieja B. spełniają psychologiczne kryteria wiarygodności.

Wnioski oskarżenia i oskarżonego

Prokurator Piotr Kosmaty wystąpił do sądu o powołanie jeszcze dwóch świadków. Pierwszym ma być red. Marek Król, w latach 90. szef tygodnika Wprost, którego redakcja mieściła się w Poznaniu od momentu powstania do 2000 roku. Powodem jest wypowiedź  Marka Króla na łamach Głosu Wielkopolskiego. Z artykułu wynika, że Mariusz Ś. oraz Aleksander Gawronik znali się dobrze już na początku lat 90, a czemu obaj konsekwentnie zaprzeczają. Aleksander Gawronik miał przekazywać groźby red. Markowi Królowi, autorstwa Mariusza Ś. Obaj wymienieni mieli się też pojawić razem w domu redaktora Wprostu w 1994 roku. Jak stwierdził prokurator Kosmaty, to „ekstremalnie ważne informacje dla procesu”.

Drugi nowy świadek to Zdzisław K., o którym również doniosła lokalna prasa w 2020 roku. Jest to wychowanek tego samego Domu Dziecka, w którym dorastał Mariusz Ś. Razem też siedzieli w więzieniu, a następnie współpracowali. Według mediów K. w 1991 roku był pacjentem szpitala psychiatrycznego w Kościanie i tam miał go odwiedzić Jarosław Ziętara. K. miał złożyć też wniosek o przesłuchanie do poznańskiego sądu jednak jak dotąd nikt go nie wezwał. Prokurator Piotr Kosmaty złożył wniosek o przeprowadzenie dowodu z zeznań osoby, która w prasie przedstawia się jako Zdzisław K. Oba wnioski prokuratury zostały przyjęte.

Oskarżony zgłosił też wniosek o przesłuchanie dwóch policjantów, by zweryfikować jeden z wątków zeznań Macieja B. dotyczący zastraszania świadka w czasie jego pobytu w więzieniu. Aleksander Gawronik zapowiedział też, że na kolejnej rozprawie chciałby złożyć oświadczenie, które będzie trwało, wraz z notowaniem, dwie i pół godziny.

Kolejna rozprawa na początku marca.

 

+ + +

Poznański dziennikarz Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 r. Był absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował w radiu akademickim, współpracował m.in. z “Gazetą Wyborczą”, “Kurierem Codziennym”, tygodnikiem “Wprost” i z “Gazetą Poznańską”. Ostatni raz był widziany 1. września 1992 r. Wyszedł rano do pracy i nigdy nie dotarł do redakcji “Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono. Dwa poznańskie śledztwa nie przyniosły rozwiązania sprawy 24-latka. Przełom nastąpił, gdy po wielu latach sprawa trafiła do krakowskiej prokuratury. W 2014 roku zatrzymano Aleksandra Gawronika, byłego senatora, a także dwóch byłych ochroniarzy firmy Elektromis: Rybę i Lalę.

tekst i zdjęcia : Aleksandra Tabaczyńska