Usiłowanie oszustwa, płatna protekcja, podrabianie dokumentów, działania w celu oskarżenia innej osoby, podawanie się za funkcjonariusza publicznego – to nie lista zarzutów wobec któregoś z podwarszawskich gangów albo dla bohatera filmu „Wilk z Wall Street”, a dla dziennikarza, który ujawnił serwilizm prezesa sądu wobec władzy wykonawczej. Wszystkie te zarzuty dotyczą prowokacji przeprowadzanej przez Pawła Mitera. Na początku tego tygodnia zatrzymała go prokuratura w Zielonej Górze. Według tego co podały media, przekazali CMWP SDP inni dziennikarze i ustaliliśmy w zielonogórskiej prokuraturze, Miter już był przesłuchiwany. Wezwano go znowu, a ponieważ się nie stawił, został za nim wysłany list gończy doprowadzono go siłą i zatrzymano. W chwili pisania tego tekstu okazało się, że będzie aresztowany na 14 dni. Mają go między innymi obciążać zeznania byłego szefa Amber Gold, siedzącego od zeszłego lata areszcie.
Nie można wykluczyć, że Miter popełnił w którymś momencie błąd, np. nie odbierając zawiadomienia o przesłuchaniu albo nie stawiając się na nie. Problem leży jednak zupełnie gdzie indziej. Miter w ogóle nie powinien mieć zarzutów, a przynajmniej nie takich. Nie grzebał prezesowi sądu w prywatnym życiu, a ujawnił jego gotowość do łamania obowiązujących go procedur i uległość wobec władzy wykonawczej – co dla prezesa sądu powinno być dyskwalifikujące. Prowokacja powinna być mierzona jej wartością społeczną.
Jeśli chodzi o próbę wyłudzenia, którą ma Miterowi zarzucać Marcin P, to ewidentnie wydaje się nie dość wiarygodną osobą, by samo jej zeznanie było powodem do decydowania o areszcie.
Dla przypomnienia, sędzia Milewski został – po bardzo wielu sądowych perypetiach – skazany na karę dyscyplinarną polegającą na braku możliwości awansu przez pięć lat. Jest ona w dodatku jeszcze nieprawomocna. W tym czasie Paweł Miter z gangsterskimi zarzutami siedzi w areszcie. W gruncie rzeczy, czy zostanie skazany, czy nie, to samo tak długie dochodzenie, poważne, kryminalne zarzuty, doprowadzenia i areszt, są już i tak surową karą. Czy rzeczywiście Temida ma w tej sprawie oczy przesłonięte opaską? Na razie, z całej sytuacji płynie przestroga, choć na pewno nie dla nieuczciwych sędziów…
Wiktor Świetlik